fbpx

Od Nowego Roku wracam do serii, w których prezentują się różni fotografowie, którzy nas inspirują. Dzisiaj mam przyjemność zaprosić Was na artykuł stworzony przez, już można rzec, legendę polskiej fotografii w internecie. Jakub od lat pisze poradniki o fotografii, prezentuje kulisy powstawania swoich zdjęć a od niedawna zaczął intensywniej prowadzić swój kanał na YouTube.


Jakiś czas temu przestał oficjalnie pracować z Fotoblogią i postanowił działać na własną rękę. Stwierdziłem, że dla Jakuba to dobry moment na zaprezentowanie się na blogu.

Znamy się internetowo już parę lat, jeszcze za czasów kiedy intensywnie rozwijałem forum fotograficzne Foto Pasja gdzie również udzielił wywiadu.

Ale tak czy inaczej, musimy w końcu poznać się osobiście. Mam nadzieję, że będzie okazja na najbliższych targach w Łodzi. Już teraz mogę zapowiedzieć oficjalnie, że na pewno się na nich pojawię. To będzie dobra okazja żeby poznać się nie tylko z Kubą ale również z Wami 🙂

Teraz już oddaję głos głównemu bohaterowi.

Jakub Kaźmierczyk

Fotografia to według mnie chyba najlepszy sposób na życie. Zarabiamy tym, co kochamy, a tylko w garstce zawodów można połączyć pasję z biznesem. Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić księgowego, który kocha dłubać w excelu, a w życiu fotografa, każde nowe zlecenie to kolejne wyzwanie. Moja przygoda z fotografią zaczęła się już ładnych parę lat temu, ale droga była dość wyboista. „Cykaniem” zdjęć zajawiłem się już w gimnazjum, ale fotografia cyfrowa była w powijakach, a negatywy i ich wywoływanie kosztowało. Poza tym mieszkając w niewielkim mieście, bez miliona materiałów w Internecie ciężko było mocniej się rozwinąć. Po pójściu na studia, fotografię w ogóle odrzuciłem. Jakoś przestała mnie kręcić. Wolałem skupić się na imprezach ze znajomymi, poza tym moje studia naprawdę mi się podobały, a studiowałem Zarządzanie na Uniwersytecie Ekonomicznym. W międzyczasie dorabiałem jako kelner, ale w pewnym momencie, na trzecim roku poczułem, że warto wrócić do robienia zdjęć, ale zupełnie amatorsko. Kupiłem używanego Pentaxa i zacząłem fotografować podczas wyjazdów wakacyjnych, i wtedy wkręciłem się na dobre.

Później doszedłem do wniosku, że może zacząłbym to w jakiś sposób monetyzować, więc po trzecim roku studiów założyłem firmę, zainwestowałem w sprzęt i zacząłem fotografować. Wtedy próbowałem swoich sił w fotografii ślubnej. Nie uważam, że byłem świetnym fotografem ślubnym, ale po jednym sezonie okazało się, że to absolutnie nie moja bajka, dokończyłem drugi sezon, na który miałem umowy jeszcze z poprzedniego roku i tak skończyła się moja przygoda z tego typu fotografią. Ale żeby nie było – nie uważam, że śluby to gorszy rodzaj fotografii, tylko po prostu ja się nie odnalazłem w tym świecie. A mówię to, bo zauważyłem, że część ludzi wstydzi się tego, że robi fotografię okolicznościową. Zupełnie nie wiem czemu.

Później przyszły zlecenia komercyjne, które trafiały do mnie czystym przypadkiem i w wielu sytuacjach miałem mnóstwo szczęścia – po prostu byłem w dobrym miejscu i czasie. Poza tym pracuję z agencjami PR-owymi, które obsługują moich klientów, a ja pracuję z tymi agencjami jako podwykonawca, więc automatycznie baza klientów mocno się powiększa. Jednak obecnie mam w miarę stałą listę swoich klientów, z którymi regularnie pracuję i pozwala mi to na bezpieczny sen. Do tego dochodzi współpraca z serwisem Fotoblogia.pl, a dziesiątki testów i setki poradników zbudowały moją rozpoznawalność w branży.

Rok temu jednak poluźniłem stosunki z Fotoblogią, bo zawsze mówiłem, że dla mnie zawsze numerem jeden musi być praca za wizjerem, a nie komputerem. Jednak współpracowałem nadal, ale wtedy kiedy miałem czas między zleceniami. Po ostatnich zmianach, współpraca została jeszcze bardziej skrócona i obecnie będę wrzucał tam materiały, które przygotuję z własnej inicjatywy, za własne pieniądze.

Nie mogę też nie poruszyć kwestii współpracy z różnymi firmami. Jeszcze kilka lat temu, nie sądziłem, że ktokolwiek może się mną zainteresować pod kątem współpracy ambasadorskiej. A jeszcze wcześniej, kiedy dostałem jakiś aparat do testów, myślałem że jestem królem świata. Po kilku latach, kiedy kurier przynosił 1D-X’a czy inny wypasiony aparat, potrafił przeleżeć tydzień w przedpokoju. Jak się jednak okazało – praca w swój wizerunek, podejscie do ludzi na warsztatach i pojawianie się w dobrych miejscach, zaowocowało tym, że obecnie jestem ambasadorem takich marek jak Olympus, Western Digital czy Peak Design, a kolejne propozycje przychodzą coraz częściej.

O pracy słów kilka

Jako fotograf, nie ograniczam się do jednego rodzaju fotografii. Fotografuję kulinaria, produkty, sesje wizerunkowe, wnętrza. Zdarza się też nagrać jakiś krótki film. Staram się być maksymalnie elastyczny dla moich klientów. Jeśli z jakimś klientem pracuję po raz pierwszy, zawsze ustalam szczegóły na spotkaniu. Proponuję inspiracje, ustalamy szczegóły. Często jest tak, że za organizację sesji odpowiada agencja, ale zdarza się, że to ja wszystko organizuję. Wtedy po prostu siedzę na telefonie i wszystko ogarniam. Lubię mieć wszystko dobrze zaplanowane, ale bez przesady, nie lubię spędzać więcej czasu na planowaniu niż z aparatem.

Na sesjach zazwyczaj podłączam aparat do komputera, tak żeby klient miał wgląd do tego, jakie kadry powstają i ewentualnie zwracał uwagę. Pracując jednak już któryś raz z danym klientem, zazwyczaj dostaję w miarę wolną rękę i po prostu mi ufają.

Aparaty

Jeśli chodzi o sprzęt – fotografuję Olympusem – modelami E-M1 Mark II i PEN-F. Nie będę wchodził w szczegóły, ani tym bardziej wojny systemowe. W mojej pracy sprawdzają się świetnie i tyle. Do tego mam cały pakiet szkieł PRO, od 7 do 150 mm (ekw. 14-150) o jasności niemniejszej niż f/2.8, w tym trzy stałki f/1.2.

Oświetlenie

Jeśli chodzi o oświetlenie, tu postawiłem na Profoto i Quadralite. Mam dwie lampy B1, które grają pierwsze skrzypce na zleceniach. Są świetnie zrobione, piekielnie szybkie, stabilne i mocne. Do tego, jako uzupełnienie, wykorzystuję czasem starą R+300 i R+600, a ostatnio do zespołu dołączył Reporter 200 TTL. Tak, czy inaczej w planach jest jeszcze Profoto D2, ale wszystko w swoim czasie.

Komputer

Zdjęcia obrabiam na Makach – dość mocnym iMaku 27”, a w podróży na przeciętnym Macbooku 13” Retina. Do tego oczywiście wykorzystuję monitory graficzne – w domu Eizo CG277, natomiast na sesje i warsztaty zabieram CG2420. Oba to absolutne majstersztyki jeśli chodzi o jakość obrazu i oddanie barw. W razie potrzeby, zdjęcia drukuję na pigmentowym Epsonie P800.

O dane też trzeba dbać, więc zbudowałem dość mocny system archiwizacji plików. W sumie to kilkadziesiąt terabajtów dysków, wraz z backupem NAS to NAS. Ale o tym można napisać osobny artykuł, więc nie będę wchodził głębiej w ten temat.

Jak zrobiłem te zdjęcia?

To zdjęcie było zrobione najprościej jak się dało. Powiedziałem Kindze, żeby usiadała na łóżku, a ja zrobiłem jej zdjęcie stałką z szeroko otwartą przysłoną. Nie używałem żadnych lamp czy blend. Tylko światło dzienne – koniec :).
Zdjęcie zrobiłem PEN’em-F z obiektywem 25 mm f/1.2 Pro.


Będąc w Dubaju postanowiłem znaleźć modelkę, która tam przebywa na kontrakcie. Udało się, bo trafiłem na Karolinę. Drugiego dnia zdjęć, wybraliśmy się na zachód słońca na pustynię, około 60 km od Dubaju. Zdjęcie robiłem Sony A7II z obiektywem Zeiss Batis 25 mm f/2 i lampą Quadralite Ringflash RX400, która ustawiona była po mojej lewej stronie na statywie. Nie miałem trybu HSS, a chciałem skorzystać z przysłony f/2. Ustawiłem więc czas na 1/160s i użyłem filtra szarego (fader), który wyregulowałem tak, żeby osiągnąć odpowiednią jasność zdjęcia. Później tylko ustawienie lampy i gotowe 🙂

Backstage:


To zdjęcie powstało w sumie przez przypadek. Robiłem zdjęcia do materiału o Quadralite A1 i tego dnia fotografowałem iPhonem. W miejscu Wrocławskich Neonów kończyliśmy zdjęcia, ale poprosiłem jeszcze Klaudię, żeby mi zapozowała do aparatu. Nie byłem w ogóle przygotowany na tego typu zdjęcia, bo miałem obiektyw f/2.8, a w tym miejscu lepszym pomysłem są te jaśniejsze od f/2.0. Jednak stabilizacja w korpusie zrobiła swoje i jest. Skorzystałem tylko ze światła, które było na miejscu – żadnych lamp, blend itd.

Backstage:


Sesję z Wiktorią robiłem wczesną jesienią, ale jak na złość, pogoda była obrzydliwa – padało, było zimno i w ogóle okropnie. Wcześniej znalazłem fajne miejsce, choć zdjęcie mógłbym zrobić pod byle jakim drzewem. Wykorzystałem tu PEN’a-F z obiektywem 25 mm f/1.2 na w pełni otwartej przysłonie. Do tego dałem Wiktorii okulary z H&M’u i poprosiłem, żeby lekko podniosła głowę, żeby złapać na twarz trochę światła. Przed obiektyw włożyłem szklaną ozdobę z Zara Home, która stworzyła charakterystyczny blik na dole. Gotowe!


To zdjęcie z Julią zrobiłem podczas warsztatów w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, które organizuje Hotel Fajkier. Tu też nie było nic wymyślnego. Słońce ładnie zachodziło, a ja poprosiłem Julię, żeby na mnie spojrzała, wcisnąłem spust migawki i koniec, gotowe.

Backstage:

Rób zdjęcia!

Mam do czynienia w bardzo wieloma, początkującymi fotografami. U większości widzę bardzo duże zafascynowanie sprzętem i chęć ciągłego dokupowania kolejnych bajerów. Oczywiście – wiele rzeczy będzie potrzebnych, ale zawsze powtarzam, żeby fotografować tym, co już mamy. Tak naprawdę, każdym aparatem powyżej 1500 zł jesteśmy w stanie zrobić dobre, wystarczającej jakości zdjęcie. Nie musimy od razu dążyć do pełnej klatki i obiektywów z najwyższej półki.

Z resztą widzę na grupach w Internecie mnóstwo gniotów zrobionych sprzętem za kilkanaście tysięcy złotych. Radzę też samemu aranżować wyjścia na zdjęcia, podróże, sesje. Wiele osób lubi przyjść na warsztaty czy plener fotograficzny, gdzie 2/3 roboty ogarnięte jest przez organizatorów. Owszem – może i zrobicie tam dobre zdjęcia, ale tylko w niewielkiej części będą Wasze. Dlatego starajcie się robić zdjęcia od A do Z, bo to naprawdę bardzo rozwija. Tyle ode mnie! 🙂
PS: Dzięki Michał!

Moje strony: